- Maja, możemy porozmawiać?
Przerwałam rozmowę z koleżanką i odwróciłam się w stronę mojego chłopaka. Miał poważną minę. Trochę dziwne jak na niego. Zawsze był wyluzowany, prawdziwa dusza towarzystwa. Jeszcze chichocząc z żartu mojej towarzyszki, przeprosiłam ją, po czym ruszyłam za nim. Nim dłużej szliśmy, tym bardziej zaczęłam się przejmować tym, co ma zamiar mi powiedzieć. Czy chce ze mną zerwać? Co prawda ostatnio nie układało sie nam najlepiej... Nad moją głową panowały niezbyt przychylne myśli.
Gdy przystanęliśmy w kącie, popatrzył na mnie i i ze zmartwionym tonem powiedział:
- Dasz sobie radę w tej szkole?
Odetchnęłam z ulgą. A więc oto mu chodziło! Z uśmiechem kiwnęłam głową. Niedawno dostałam zaproszenie do prestiżowej szkoły prywatnej, do której ciężko się dostać, jeśli nie pochodzisz z zamożnej i wpływowej rodziny. Trzeba mieć naprawde szczęście by się do niej dostać, chyba że masz średnią powyżej 5.5, wtedy dyrekcja szkoły zaprasza cię na spotkanie. Dziś po południu wybieram się do nich by się przekonać, czy mnie przyjmą czy odeślą z kwitkiem. Przyznam, że ucieszyłam się tym, że tak sie o mnie martwił. To takie uroczeeeee...
Przerwałam rozmowę z koleżanką i odwróciłam się w stronę mojego chłopaka. Miał poważną minę. Trochę dziwne jak na niego. Zawsze był wyluzowany, prawdziwa dusza towarzystwa. Jeszcze chichocząc z żartu mojej towarzyszki, przeprosiłam ją, po czym ruszyłam za nim. Nim dłużej szliśmy, tym bardziej zaczęłam się przejmować tym, co ma zamiar mi powiedzieć. Czy chce ze mną zerwać? Co prawda ostatnio nie układało sie nam najlepiej... Nad moją głową panowały niezbyt przychylne myśli.
Gdy przystanęliśmy w kącie, popatrzył na mnie i i ze zmartwionym tonem powiedział:
- Dasz sobie radę w tej szkole?
Odetchnęłam z ulgą. A więc oto mu chodziło! Z uśmiechem kiwnęłam głową. Niedawno dostałam zaproszenie do prestiżowej szkoły prywatnej, do której ciężko się dostać, jeśli nie pochodzisz z zamożnej i wpływowej rodziny. Trzeba mieć naprawde szczęście by się do niej dostać, chyba że masz średnią powyżej 5.5, wtedy dyrekcja szkoły zaprasza cię na spotkanie. Dziś po południu wybieram się do nich by się przekonać, czy mnie przyjmą czy odeślą z kwitkiem. Przyznam, że ucieszyłam się tym, że tak sie o mnie martwił. To takie uroczeeeee...
Staszek spojrzał na mnie nerwowo przegryzając wargę. Posłałam mu pytające spojrzenie, po którym odwrócił głowę i rzekł:
- Myślę, że to nie ma sensu.
W pierwszej chwili nie wiedziałam o co mu chodzi. Co nie ma sensu? Spojrzałam na niego jeszcze raz tym samym wzrokiem co poprzednio. Chłopak oblał się rumieńcem.
- Założę się na sto procent że dostaniesz się do tej szkoły. Więc myślę... Że nie ma sensu tego ciągnąć.
Tępo wpatrywałam się w twarz mojego chłopaka. Za nic nie potrafiłam skumać o co mu chodzi. Z moich ust wydobył się marny dźwięk:
- Co?
- Rany, jak ty możesz mieć wysoką średnią, skoro tak ciężko myślisz.
Mimo że zaśmiał się, w jego oczach można było ujrzeć smutek. Zupełnie jakby nie wierzył w to co mówi lub był do tego zmuszany siłą. Powoli zaczęłam rozumieć o co mu chodzi... Ale wciąż miałam nadzieję, że coś źle zinterpretowałam, że to tylko wyobraźnia płata mi figle. Może chce bym po prostu nie szła na to spotkanie? Może chce bym nie opuszczała go? Jeśli przyjmą mnie do tego ogólniaka, będę musiała zamieszkać w internacie i nie będę mogła go opuszczać kiedy zechce. Już teraz rzadko się widujemy. A co będzie wtedy?
- Myślę, że to nie ma sensu.
W pierwszej chwili nie wiedziałam o co mu chodzi. Co nie ma sensu? Spojrzałam na niego jeszcze raz tym samym wzrokiem co poprzednio. Chłopak oblał się rumieńcem.
- Założę się na sto procent że dostaniesz się do tej szkoły. Więc myślę... Że nie ma sensu tego ciągnąć.
Tępo wpatrywałam się w twarz mojego chłopaka. Za nic nie potrafiłam skumać o co mu chodzi. Z moich ust wydobył się marny dźwięk:
- Co?
- Rany, jak ty możesz mieć wysoką średnią, skoro tak ciężko myślisz.
Mimo że zaśmiał się, w jego oczach można było ujrzeć smutek. Zupełnie jakby nie wierzył w to co mówi lub był do tego zmuszany siłą. Powoli zaczęłam rozumieć o co mu chodzi... Ale wciąż miałam nadzieję, że coś źle zinterpretowałam, że to tylko wyobraźnia płata mi figle. Może chce bym po prostu nie szła na to spotkanie? Może chce bym nie opuszczała go? Jeśli przyjmą mnie do tego ogólniaka, będę musiała zamieszkać w internacie i nie będę mogła go opuszczać kiedy zechce. Już teraz rzadko się widujemy. A co będzie wtedy?
Do moich oczu napłynęły łzy. Niezależnie od sytuacji nie chciałam rozstawać się z Staśkiem. Bardzo go lubiłam. Można powiedzieć nawet, że byłam w nim straszliwie zakochana.
Gdy zauważył stróżki słonego płynu spływającego na moich policzkach, przestraszył się i cicho szepnął:
- Proszę, nie płacz. Sama dobrze wiesz, że tak będzie lepiej. Poza tym, mam... inną... Proszę....
Jednak dalej nie słuchałam. Szybko obróciłam się na pięcie i z opuszczoną głową oraz rękami na twarzy pobiegłam przed siebie, nie zwracając uwagi na idących ludzi przede mną. Za plecami słyszałam jak krzyczy moje imię. Jak powtarza je raz za razem. Ale nie obchodziło mnie to. Zdradził mnie... Wiedziałam, że coś się psuje między nami ale nigdy bym się nie spodziewała, że to przez osobę trzecią. Ja tak go kochałam... Tak bardzo ufałam... A teraz... Wszystko jest bez znaczenia co z nim jest związane. Czułam się tak okropnie...
Patrzyłem jak biegnie przed siebie, jak płacze. Z mojej winy. Dlaczego z mojej? Ach tak. Zerwałem z nią w tak okropny sposób. Nie zasługiwała na to. Zrobiłem to tak nagle, że nikt by się nie spodziewał. Albo przynajmniej ja. Ale to zrobiłem... Maja jest wspaniałą dziewczyną, nie zasługiwała na to. Nie chciałem tak tego kończyć.
Poczułem rękę na swoim ramieniu. Za plecami usłyszałem jak ktoś ze śmiechem powiedział do mnie:
- No to sprawa załatwiona.
Odwróciłem się wściekły, gotowy by dać w twarz tej osobie. Jednak powstrzymałem się w porę. W końcu nie był sam. Cała grupka, która przyszła do mnie liczyła czwórkę osób i to większych ode mnie. Niee byłem niskim facetem, ale przy nich czułem się jak jakiś krasnolud w otoczeniu goryli (Wiem, dziwne porównanie, ale takie przyszło mi do głowy). Mieli około 1.90, jeśli nie więcej. Spojrzałem w twarz lidera, osoby, która się odezwała. Miał on jasnoblond włosy, które były ostrzyżone na jeża i delikatny, najprawdopodobniej 4-dniowy zarost. Na policzku znajdował się mały tatuaż przedstawiający symbol 666, a w prawej brwi miał dwa kolczyki. A... na jego twarzy było rozbawienie. Takie złośliwie, cieszące się z nieszczęścia innych. Jak ja go NIENAWIDZIŁEM!
Popatrzył na mnie i rzekł:
- Wykonałeś zadanie. Teraz anulujemy dług twojej siostry. To taaaakie słodkie, że poświęcasz tak się dla siostry. Żeby zrywać z taką ładną dziewczyną. Myślisz, że skoro zerwaliście ze sobą, to mogę do niej podbić? Jestem ciekaw, czy wygląda równie pięknie pod tym ubraniem.
Cała grupka się zaśmiała. Za to moje ciało wypełniła wściekłość. Powiedziałem przez zęby:
- Nawet. Nie. Waż. Się. Jej. Tknąć.
Całe grono zawrzało. Chyba nie spodziewali się, że ktoś im się przeciwstawi. Jeden gość z tyłu krzyknął "A niby czemu?", a kolejny parsknął ze śmiechem, jakbym powiedział jakiś całkiem zabawny dowcip. Zaś przywódca uśmiechnął się i gestem kazał innym odejść.
Ja również udałem się do domu. W czasie drogi myślałem o Mai... Tęskniłem za jej uśmiechem, za jej rumieńcami, gdy była zawstydzona, za jej czarnymi włosami, które lubiłem roztrzepywać i za jej udawaną złością gdy to robiłem. Ze śmiechem przypominałem sobie nasze wspólne chwile jak pierwsza randka w Luna-Parku. Kiedy kurczowo trzymała mej ręki, kiedy byliśmy w Domu Strachów. Kiedy krzyczała radośnie gdy mieliśmy przejażdżkę Rollercoasterem, podczas gdy ja czułem, że staję się zielony a żołądek coraz to bardziej domagał się wizyty w toalecie. Jak... Kupiła nam opaski z króliczymi uszami, i mimo, że się wstydziłem chodzić tak publicznie... To... Chodziłem tak, by sprawić jej przyjemność. Dziwne, że tak o tym myślałem. Przecież to ja zerwałem, a czuję się tak, jakby to ona zerwała ze mną. Byłem załamany.
Szedłem przez ruchliwe ulice, cały czas rozmyślając o tym wszystkim. To było dziwne... Miałem wrażenie jak wszystko we mnie rozpada się na kawałki. Westchnąłem przeciągle i pokręciłem głową, jakbym chciał odgonić natarczywe muchy. Nogi same mnie niosły i nim się obejrzałem znalazłem się pod domem.
Powoli otwierałem drzwi wejściowe, jakbym bał się, że gwałtowny ruch spowodowałby zniszczenia. Dotarłem powoli do holu, zdjąłem buty, gdy ukazała mi się moja młodsza siostra Ada. Popatrzyłem na nią. Gdy zauważyła moje spojrzenie, uśmiechnęła się przepraszająco. Minęła dłuższa chwila. Potem wybuchnęła płaczem. Krzyczała jak zaklęta w kółko jedno, jedyne słowo:
- Przepraszam... Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Uklękła i położyła swoje ręce na twarzy, próbując zakryć strumień łez. Przytuliłem ją mocno i powiedziałem:
- Nie czuj się winna. To prawda. Kocham ją i to bardzo. Ale nawet dla najlepszej dziewczyny nie poświeciłbym mojej siostry. Taka nastoletnia miłość może minąć. Ale rodzina nigdy nie minie.
Patrzyłam przed siebie. Włócząc nogami o chodnik, powoli zmierzałam w stronę szkoły w której miało odbyć się przesłuchanie. Nie byłam pewna czy dam radę. Czułam załamanie. Głęboko zastanawiałam się czemu mnie to spotkało. Zawsze chciałam by moje życie było udane, żeby mnie nie spotkało nic złego. Myślałam, że jeżeli będę żyć sprawiedliwie, to świat też będzie sprawiedliwy. Jakże się myliłam. Usiadłam na ławce przed szkołą i zaczęłam płakać. Czułam się tak pusto... Nie mogłam znieść myśli, że to już jest koniec... Że nie będzie się do kogo przytulić... Nie będzie pocałunków... Wygłupów... Nie chciałam o tym zapominać... Chciałam pamiętać... Pragnęłam, aby przybiegł do mnie i powiedział że wszystko to tylko dowcip, że to kawał i to dość marny.
- Maja?
Spojrzałam przed siebie. Przede mną stał wysoki, brązowowłosy chłopak, ubrany w mundurek szkoły Słodki Amoris, który na oko miał 1.80 a może i więcej. Nie wiem. Byłam zbyt druzgotana by zastanawiać się nad jego wzrostem. Z resztą, zdawało mi się, że nawet go nie znam. Kim on jest?
Brunet zdawał się czytać w mych myślach albo po prostu miałam tak oczywistą minę. W każdym razie uśmiechnął się i przedstawił:
- Kentin.
Wpatrywałam się w niego tępo. Chłopak się zaśmiał.
- Nic dziwnego ze nie pamiętasz. A pamiętasz może Kena?
Oczami wyobraźni ujrzałam Kena. Niskiego chłopaka z okularami grubymi jak porządna książka. Który był moim przyjacielem, do czasu... Dwa lata temu wyprowadził się poza miasto, do szkoły wojskowej z internatem. Przyznam, że nie było łatwo mi się z nim rozstać. Nigdy nie miałam za wielu przyjaciół. No co prawda, teraz się trochę zmieniło, jak poznałam Sta... Znaczy, tęskniłam za nim... Ciekawe co u niego?
Kiwnęłam głową i czekałam na reakcję. Chłopak się zaśmiał i wyznał:
- To ja.
Gdy to powiedział, myślałam że ktoś sobie ze mnie kpi? Jak to do cholery MOŻLIWE? Przecież był niższy ode mnie, przy tym wcale nie miał mięśni, a ten tu przede mną wygląda jak model z gazety. Ze zdziwienia otworzyłam usta tak szeroko, jak tylko moja szczęka na to pozwalała. Wyraźnie jego to rozbawiło. Powiedział do mnie:
- Wojsko czyni cuda. Sam nie wierzyłem, że to możliwe.
- Normalnie level up - szepnęłam zadziwiona. Ponownie się zaśmiał.
- Nieźle, nie? A w ogóle co tu porabiasz?
To był zły ruch z jego strony. Gdy byłam zajęta myślami o tym cudzie wojskowym, nie myślałam o Stanisławie. Wraz z tym pytaniem, wielka fala wspomnień z dzisiejszego dnia zawładnęła moją głową. Posmutniałam. Łzy, które przed paroma minutami spływały po policzkach, znów zaczęły płynąć poprzednią trasą. Kentin przestraszył się.
- Co się stało?
Mogłam tylko wyszeptać:
- Przytul mnie...
Poczułem rękę na swoim ramieniu. Za plecami usłyszałem jak ktoś ze śmiechem powiedział do mnie:
- No to sprawa załatwiona.
Odwróciłem się wściekły, gotowy by dać w twarz tej osobie. Jednak powstrzymałem się w porę. W końcu nie był sam. Cała grupka, która przyszła do mnie liczyła czwórkę osób i to większych ode mnie. Niee byłem niskim facetem, ale przy nich czułem się jak jakiś krasnolud w otoczeniu goryli (Wiem, dziwne porównanie, ale takie przyszło mi do głowy). Mieli około 1.90, jeśli nie więcej. Spojrzałem w twarz lidera, osoby, która się odezwała. Miał on jasnoblond włosy, które były ostrzyżone na jeża i delikatny, najprawdopodobniej 4-dniowy zarost. Na policzku znajdował się mały tatuaż przedstawiający symbol 666, a w prawej brwi miał dwa kolczyki. A... na jego twarzy było rozbawienie. Takie złośliwie, cieszące się z nieszczęścia innych. Jak ja go NIENAWIDZIŁEM!
Popatrzył na mnie i rzekł:
- Wykonałeś zadanie. Teraz anulujemy dług twojej siostry. To taaaakie słodkie, że poświęcasz tak się dla siostry. Żeby zrywać z taką ładną dziewczyną. Myślisz, że skoro zerwaliście ze sobą, to mogę do niej podbić? Jestem ciekaw, czy wygląda równie pięknie pod tym ubraniem.
Cała grupka się zaśmiała. Za to moje ciało wypełniła wściekłość. Powiedziałem przez zęby:
- Nawet. Nie. Waż. Się. Jej. Tknąć.
Całe grono zawrzało. Chyba nie spodziewali się, że ktoś im się przeciwstawi. Jeden gość z tyłu krzyknął "A niby czemu?", a kolejny parsknął ze śmiechem, jakbym powiedział jakiś całkiem zabawny dowcip. Zaś przywódca uśmiechnął się i gestem kazał innym odejść.
Ja również udałem się do domu. W czasie drogi myślałem o Mai... Tęskniłem za jej uśmiechem, za jej rumieńcami, gdy była zawstydzona, za jej czarnymi włosami, które lubiłem roztrzepywać i za jej udawaną złością gdy to robiłem. Ze śmiechem przypominałem sobie nasze wspólne chwile jak pierwsza randka w Luna-Parku. Kiedy kurczowo trzymała mej ręki, kiedy byliśmy w Domu Strachów. Kiedy krzyczała radośnie gdy mieliśmy przejażdżkę Rollercoasterem, podczas gdy ja czułem, że staję się zielony a żołądek coraz to bardziej domagał się wizyty w toalecie. Jak... Kupiła nam opaski z króliczymi uszami, i mimo, że się wstydziłem chodzić tak publicznie... To... Chodziłem tak, by sprawić jej przyjemność. Dziwne, że tak o tym myślałem. Przecież to ja zerwałem, a czuję się tak, jakby to ona zerwała ze mną. Byłem załamany.
Szedłem przez ruchliwe ulice, cały czas rozmyślając o tym wszystkim. To było dziwne... Miałem wrażenie jak wszystko we mnie rozpada się na kawałki. Westchnąłem przeciągle i pokręciłem głową, jakbym chciał odgonić natarczywe muchy. Nogi same mnie niosły i nim się obejrzałem znalazłem się pod domem.
Powoli otwierałem drzwi wejściowe, jakbym bał się, że gwałtowny ruch spowodowałby zniszczenia. Dotarłem powoli do holu, zdjąłem buty, gdy ukazała mi się moja młodsza siostra Ada. Popatrzyłem na nią. Gdy zauważyła moje spojrzenie, uśmiechnęła się przepraszająco. Minęła dłuższa chwila. Potem wybuchnęła płaczem. Krzyczała jak zaklęta w kółko jedno, jedyne słowo:
- Przepraszam... Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Uklękła i położyła swoje ręce na twarzy, próbując zakryć strumień łez. Przytuliłem ją mocno i powiedziałem:
- Nie czuj się winna. To prawda. Kocham ją i to bardzo. Ale nawet dla najlepszej dziewczyny nie poświeciłbym mojej siostry. Taka nastoletnia miłość może minąć. Ale rodzina nigdy nie minie.
Patrzyłam przed siebie. Włócząc nogami o chodnik, powoli zmierzałam w stronę szkoły w której miało odbyć się przesłuchanie. Nie byłam pewna czy dam radę. Czułam załamanie. Głęboko zastanawiałam się czemu mnie to spotkało. Zawsze chciałam by moje życie było udane, żeby mnie nie spotkało nic złego. Myślałam, że jeżeli będę żyć sprawiedliwie, to świat też będzie sprawiedliwy. Jakże się myliłam. Usiadłam na ławce przed szkołą i zaczęłam płakać. Czułam się tak pusto... Nie mogłam znieść myśli, że to już jest koniec... Że nie będzie się do kogo przytulić... Nie będzie pocałunków... Wygłupów... Nie chciałam o tym zapominać... Chciałam pamiętać... Pragnęłam, aby przybiegł do mnie i powiedział że wszystko to tylko dowcip, że to kawał i to dość marny.
- Maja?
Spojrzałam przed siebie. Przede mną stał wysoki, brązowowłosy chłopak, ubrany w mundurek szkoły Słodki Amoris, który na oko miał 1.80 a może i więcej. Nie wiem. Byłam zbyt druzgotana by zastanawiać się nad jego wzrostem. Z resztą, zdawało mi się, że nawet go nie znam. Kim on jest?
Brunet zdawał się czytać w mych myślach albo po prostu miałam tak oczywistą minę. W każdym razie uśmiechnął się i przedstawił:
- Kentin.
Wpatrywałam się w niego tępo. Chłopak się zaśmiał.
- Nic dziwnego ze nie pamiętasz. A pamiętasz może Kena?
Oczami wyobraźni ujrzałam Kena. Niskiego chłopaka z okularami grubymi jak porządna książka. Który był moim przyjacielem, do czasu... Dwa lata temu wyprowadził się poza miasto, do szkoły wojskowej z internatem. Przyznam, że nie było łatwo mi się z nim rozstać. Nigdy nie miałam za wielu przyjaciół. No co prawda, teraz się trochę zmieniło, jak poznałam Sta... Znaczy, tęskniłam za nim... Ciekawe co u niego?
Kiwnęłam głową i czekałam na reakcję. Chłopak się zaśmiał i wyznał:
- To ja.
Gdy to powiedział, myślałam że ktoś sobie ze mnie kpi? Jak to do cholery MOŻLIWE? Przecież był niższy ode mnie, przy tym wcale nie miał mięśni, a ten tu przede mną wygląda jak model z gazety. Ze zdziwienia otworzyłam usta tak szeroko, jak tylko moja szczęka na to pozwalała. Wyraźnie jego to rozbawiło. Powiedział do mnie:
- Wojsko czyni cuda. Sam nie wierzyłem, że to możliwe.
- Normalnie level up - szepnęłam zadziwiona. Ponownie się zaśmiał.
- Nieźle, nie? A w ogóle co tu porabiasz?
To był zły ruch z jego strony. Gdy byłam zajęta myślami o tym cudzie wojskowym, nie myślałam o Stanisławie. Wraz z tym pytaniem, wielka fala wspomnień z dzisiejszego dnia zawładnęła moją głową. Posmutniałam. Łzy, które przed paroma minutami spływały po policzkach, znów zaczęły płynąć poprzednią trasą. Kentin przestraszył się.
- Co się stało?
Mogłam tylko wyszeptać:
- Przytul mnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz